niedziela, 5 października 2014

PROLOG I - (część pierwsza) ~ Bóg nie zawsze jest wszechmogący ~


Przyśpieszonym krokiem pokonywałam kolejną z ulic wiecznie świecącego i głośnego, pełnego ludzi miasta Tokyo. Kochałam to miejsce i mimo że tą część znałam już na pamięć i z chęcią przystanęłam bym aby spojrzeć na wystawy sklepów, wstąpić do jednego z nich i kupić jakąś wesołą mange i kilka nowych ubrań, zwolniłabym trochę kroku i z zainteresowaniem przyglądała mijanym ludziom. Nie mogłam jednak cieszyć się takimi sprawami, bardzo się śpieszyłam.

Dzień wcześniej strasznie pokłóciłam się ze swoim chłopakiem. Nigdy jeszcze tak mocno się nie pokłóciliśmy, nigdy tak przez niego nie płakałam. Myślałam że to koniec, kiedy on nagle zadzwonił że chce się spotkać w naszej ulubionej kawiarni i pogadać. Teraz pędziłam przez ulice jak szalona, w obawie że mogę się choć trochę spóźnić.

Przeproszę go, przeproszę… mimo że to nie jest moja wina. Przeproszę. Na nikim innym nigdy bardziej mi nie zależało.

Mój pośpiesz powoli zmieniał się w trucht, a zaraz potem w rozpaczliwy bieg. Biegłam tak jakbym w każdej chwili mogła go stracić. Chciałam go złapać… zanim odejdzie. Kochałam go.

Kiedy przekroczyłam drzwi umówionego miejsca oczy reszty klientów zwróciły się w moją stronę ze zdziwieniem. Nie zaskoczyło mnie to, musiałam wyglądać strasznie. Przekrwione od płaczu oczy z rozmazanym, pośpiesznie nakładanym makijażem, były mocno podkrążone co świadczyło o nie przespanej nocy. Włosy rozpuszczone, były przed wyjściem jako tako uczesane, ale na pewno podczas biegu rozwiały się we wszystkie strony i były w jeszcze gorszym stanie niż przedtem. Niedopięty płaszczyk i mój szybki oddech mówił o tym że się śpieszyłam. Nawet bardzo. Podczas gdy reszta klientów kawiarni spokojnie siedziała relaksując się ciepłem lokalu, pyszna kawą i ciastkami.
Żeby jeszcze bardziej nie zwracać na siebie uwagi usiadłam w najbardziej oddalonym stoliku, tak aby nie rzucać się w oczy. Spojrzałam na zegarek i zrozumiałam że jestem 20 minut za wcześnie. Odetchnęłam z ulgą.
Lekko uspokojona zaczęłam zapinać niedopięte guziki, przeczesywać włosy palcami tak żeby jakoś wyglądały. Wyjęłam chusteczki i zaczęłam pocierać oczy, mając nadzieje że całkiem zmyłam makijaż, zamiast jeszcze bardziej go rozmazać. Zamówiłam też małą, ale bardzo mocną kawę, aby się rozbudzić i żeby obsługa się nie czepiała że siedzę nic nie zamawiając.
Teraz pozostało mi tylko czekać aż się zjawi. Nie lubiłam czekać, ale wolałam to niż sama się spóźnić. Od tego spotkania zależało wszystko, nie wiedziałam co chce mi powiedzieć, ale wiedziałam że sama muszę go przeprosić. Nie szkodzi że nie czuje się winna, może i tylko się poniżę… ale możliwe że uda mi się go odzyskać. Nie przeżyłabym bez niego…
Nathaniel był pierwszą osobą która nadała mojemu życiu jakikolwiek sens. Kochałam go. Nie mogłam go stracić.
Wypiłam ciepła kawę i od razu poczułam się lepiej. Spokojnie kiwałam się w przód i tył odliczając minuty. 1,2,3...7,8   ...18... Jeszcze tylko dwie minuty a go zobaczę. ...19, jeszcze chwila, 20! Usłyszałam dzwonek otwieranych drzwi. Szybko odwróciłam głowę, jednak zobaczyłam tylko starszą panią wchodząca do lokalu.
Gdzie on jest?!
Spokojnie… nic się nie stało. Przecież każdy ma prawo się odrobinę spóźnić, nawet jeśli to on ustalał godzinę. Nie każdy tak się wszystkim przejmuje że przychodzi 20 minut wcześniej biegnąc jak szalony. Może mój zegarek się śpieszy? Tez możliwe.
Spokojnie zaraz tu będzie. Na pewno.
Moja psychika była tak naruszona przez możliwość jego utraty, że aby nie rozpłakać się i nie krzyczeć musiałam mówić sama do siebie.

Jednak chłopak nie przychodził nadal, miał już 10 minut spóźnienia. Załamana położyłam głowę na stoliku. Po kolejnych minutach zaczęłam uderzać głową w blat powtarzając sobie że zaraz przyjdzie.
Minęła godzina.
Jakaś kobieta z obsługi zaczęła się na mnie krzywo patrzeć dając do zrozumienia że nie jestem tu mile widziana. Kilka osób też mi się przyglądało. Nie wytrzymałam dłużej tego czekania i mimo że chciałam mu pokazać że potrafię być cierpliwa i że zawsze będę na niego czekać, zadzwoniłam.
Pierwszy sygnał, drugi sygnał…. nic. Nie odbiera.
Dzwonie ponownie. Pierwszy sygnał…
 - Halo? - usłyszałam w słuchawce głos pozbawiony emocji. Odrazy poznałam że to nie był Natt, wszędzie bym poznała jego głos.
 - Kto mówi? Gdzie jest Nathaniel? - zapytałam z paniką w głosie.
 - Kim jesteś? Jakaś rodzina? - zapytał mężczyzna po drugiej stronie.
 - Jestem jego dziewczyną - odpowiedziałam krótko mimo że miałam ochotę krzyczeć i tłumaczyć całą sytuacje. Co to za głupie pytania kiedy ja tu czekam na ostatnią szansę? Chyba nie muszę się tłumaczyć kim jestem, żeby wiedzieć co się z nim stało?
 - Przykro mi że to ja jestem osobą która musi panią o tym poinformować, ale lepiej zrobić to od razu niż się okłamywać. Osoba o która pani pyta nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym.
 - Nie… - wyszeptałam tak że sama siebie ledwo słyszałam. Nie mogłam uwierzyć. Nie chciałam uwierzyć. To jakiś głupi żart, może chciał się zemścić za tą kłótnie. Może na to zasłużyłam. Nie potrafiłabym bez niego żyć, mój mózg nie przyswajał takiej wiadomości że mój Natt mógł by nie żyć.
 - Przykro mi - usłyszałam jeszcze tylko puste słowa w słuchawce i zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać nieznajomy się rozłączył.
Zostałam sama. Płacząca, krzycząca, pozbawiona sensu życia.

✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝

Na całą czarną prostą sukienkę ozdobioną delikatną koronką nałożyłam mój płaszczyk i zaczęłam starannie zapinać guziki. Tym razem nie musiałam się śpieszyć. Nie miałam gdzie.
Przed wyjściem spojrzałam jeszcze ostatni raz w lustrzane odbicie. Mój wygląd niczym się nie wyróżniał, typowa japońska uroda, proste ciemne włosy, które na tą okazje związałam w ciasny koczek.
Mimo że byłam bardzo niska nigdy nie lubiłam nosić butów na podwyższeniu. Czasem zakładałam jednak szpilki aby bardziej spodobać się Nathanielowi, tak chciałam właśnie zrobić i dziś.
Już nie płakałam. Nie miałam chyba nawet czym. Całe łzy wylałam przez te kilka dni. Opuchnięte oczy całkiem efektownie przykryłam makijażem.
Czułam się jak pusty wrak człowieka. Nic już mnie nie obchodziło. Tylko ON.
Dziś go zobaczę, powtarzałam sobie w myślach, chodź wiedziałam że to nie prawda... przez głowę przelatywały setki wspomnień...

 - Yumi! - usłyszałam za sobą głos jednej z koleżanek. Nie była to moja przyjaciółka, ponieważ nie miałam przyjaciółki. Jednak mnie wołała, ciekawe czego chce…
 - O co chodzi? - zapytałam udając zainteresowaną.
 - Ten chłopak, który ostatnio często się tu kręci, pytał o ciebie. Czeka przy wyjściu ze szkoły. Znasz go?
Po dwóch pierwszych zdaniach zrobiło mi się cieplej na sercu, jednak ostatnie pytanie nie zbyt mi się spodobało.
 - Nic ci do tego - ucięłam udając się do wyjścia ze szkoły mimo że miałam jeszcze dwie lekcje.

 - A co to? Wagary? Mogłem jeszcze poczekać aż skończysz się uczyć - powiedział z udanym zdziwieniem i poczochrał mnie po głowie - ta dziewczyna nie była zbyt zadowolona że ma cię zawołać… chyba nie jesteś zbyt lubiana w klasie?
Pokiwałam potwierdzająco głową. Nigdy nie dogadywałam się z innymi dziewczynami, ale w głębi serca chciałam być taka jak one. Wydawały się takie szczęśliwe.
 - Nie przejmuj się. To przez twoją urodę, zazdroszczą ci i tyle - stwierdził i roześmiał się pogodnie - pamiętaj że bez względu na to ile osób się jeszcze od ciebie odwróci, masz mnie.
 - Wiem o tym - przyznałam z uwielbieniem w głosie - dla tego cię kocham, moje życie ma jeszcze jakiś sens tylko dzięki tobie. Nie mam nikogo innego i nie chce mieć. Ty mi wystarczysz do końca życia.
Nathaniel jak by na potwierdzenie moich słów przytulił mnie mocno to siebie. Jago ramiona były jedynym miejscem w którym byłam w pełni szczęśliwa. Czułam się bezpieczna i schowana przed całym światem.
 - Nocujesz dziś u mnie? - zapytał biorąc moją torbę szkolną żebym nie musiała jej dźwigać, a ja na potwierdzenie pokiwałam głową.

Cały czas przez głowę przechodziły mi wspomnienia związane z NIM.
Skończywszy się szykować, ubrana w kolory żałoby po raz siódmy w tym tygodniu udałam się do świątyni. Modlitwa dawała mi ukojenie w smutku.
Tym razem po drodze już nie miałam ochoty przystanąć przy jakimś sklepie, lub przyglądać się ciekawym ludziom. Zawsze lubiłam tak plątać się bez sensu po Tokyo, odwiedzając różne sklepy i lokale. Ale nie tym razem. Nie było to też spowodowanie pośpiechem jak poprzednio.
Już nic mnie nie obchodziło.
Jako jedna z wielu osób wymijałam tłumy kierując się do świątyni, a nikt z mijanych przeze mnie osób nie wiedział co czułam... nienawidzę ludzi.

Podczas modlitwy coś we mnie pękło. I pierwszy raz od paru dni znowu płakałam. Zaczęłam się nad sobą użalać i krzyczeć.
 - Boże !! CZEMU MI GO ZABRAŁEŚ?! Jak ja mam teraz żyć… powiedz mi, jak? Tak mocno go kochałam… TYLE MI OBIECAŁ. Mieliśmy wyjechać… być razem już na zawsze… Mówił że tak będzie, obiecał. Wcale się nie gniewam że mnie okłamał, nie chciałam się z nim kłócić. Nie jestem jego warta… ja jestem nikim a on był przy mnie. Mógł być przy każdej innej a był przy mnie. Zasłużyłam na to… ale, ale… - zająknęłam się zdając sobie sprawę że krzyczę z łzami cieknącymi strumieniami, a mój głos roznosi się na całą świątynie.
Jednak byłam w niej sama i miałam prawo mieć pretensję do świata i do boga
- ODDAJ MI GO ! - zażądałam - ODDAWAJ MI NATHANIELA! ODDAWAJ !!!!!! ZOSTAŁAM SAMA! SAMA! SŁYSZYSZ?! DLACZEGO GO ZABRAŁEŚ! MOGŁAM TO BYĆ NAWET JA, NIE MUSIAŁABYM TERAZ CIERPIEĆ A ON NADAL BY ŻYŁ! SZCZĘŚLIWY! Nie chcee… nie chce… ODDAJ MI GO! AAAAAAAAAA! - pisk rozległ się z echem po świątyni, kiedy nagle zgasły świece a ja doznałam objawienia.
Przede mną widniała świetlna kula z której wydobywał się zniekształcony głos. Głos boga.
 - Zamknij się głupi człowieku, jesteś w świętym miejscu. Nie mogę spełnić twojej prośby, ale gdybym mógł to tez bym tego nie zrobił ty rozkapryszona… - głos nie dokończył, bo mimo szoku przerwałam mu.
 - JESTEŚ BOGIEM! potrafisz wszystko. Przywróć mu życie, a w zamian możesz wziąć nawet mnie - w moim głosie usłyszałam obca mi nutę strachu, szaleństwa i rozpaczy.
 - Nie mogę tego zrobić, bo to nie ja za niego odpowiadam. Człowiek o którego prosisz nie trafił do nieba…
 - Jak to nie trafił do nieba!? To znaczy że żyje?
 - Zginął.
 - Więc gdzie jest mój Nathaniel?! Powiedz mi! Powiedz! Nic już nie rozumiem.
 - Istota o której mówisz trafiła do Piekła, a stamtąd nie ma powrotu.
 - Do… do piekła? Jak to?
 - Umarł mając na sobie bardzo ciężki grzech - wyjaśnił mi głos który zdawał się być znudzony. Tak jakby próbował coś wytłumaczyć ścianie, lub kawałkowi drewna.
W tej chwili jednak zrozumiałam. Dzień przed jego śmiercią pokłóciliśmy się… obwiniałam go mimo że tak wiele mi poświęcił. Kiedy umierał szedł na nasze spotkanie. Przed śmiercią nie zdążył mnie przeprosić… Umarł z grzechem… jest w piekle…
TO PRZEZE MNIE !! Gdybym go nie winiła, nie kłóciła się i od razu by mnie przeprosił nie doszło by do tego. Jestem pewna. Wszystko przeze mnie - pomyślałam z takim przerażeniem że zaczęłam się wydzierać. Wydzierać się na boga.
 - NIENAWIDZĘ CIĘ ! CO Z CIEBIE ZA BÓG KTÓRY NIE MOŻE OŻYWIĆ JEDNEJ OSOBY ! NIGDY WIĘCEJ NIE ZWRÓCĘ SIĘ Z POMOCĄ DO BOGA ! JESTEŚ NAJBARDZIEJ...
 - Jesteś pierwszym człowiekiem któremu się objawiłem od stuleci a ty mnie wyzywasz? Doznałaś zaszczytu. Doprawdy rozkapryszona z ciebie istota. Żegnam.
 - ŻE KURNA CO ?!?!?! WRACAJ TU! JESZCZE Z TOBĄ NIE SKOŃCZYŁAM!
Ale bóg nie wrócił. Zostałam sama w ciemnej świątyni.
A płacz pomagał coraz mniej.
 - Natt… kochanie… zrobię wszystko aby cię odzyskać. Wszystko przeze mnie. Wybacz… Przepraszam… przepraszam… przepraszam.


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝

Od Autora:
Oto pierwsza część prologu, mam nadzieję że kogoś zaciekawiła...
Proszę o szczere opinie! Zdaje sobie sprawę że moja składnia zdań nie jest najlepsza, że przecinków jest zbyt mało lub zbyt dużo. Z akapitami wolałam się nie męczyć, dlatego jest jak jest ;)
Jeśli chodzi o jakieś informacje.. hmm... nie wiem do jakiego boga modliła się Yumi i niech tak może lepiej zostanie ;) ale nie była dla niego zbyt uprzejma xD
Wszystkie zakładki niedługo uzupełnię i będzie ładnie... A teraz "dzieciak" prosi komentarze, zróbcie mu radochę :D


8 komentarzy :

  1. Świetne ^_^ :D Liczę na ciąg dalszy ;-) Historia jest ciekawa i nie mogę się doczekać co będzie dalej, sam tytuł mnie zaciekawił ^^ Będziesz w przyszłości świetną pisarką :-D Gwarantuje Ci to :3 Będę regularnie wchodzić i czytać tą historie ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję "tajemniczy anonimku" :D
      Ciesze się że ci się spodobało ^-^ trochę się martwiłam że przynudziłam ;) ale od następnej notki będzie BUM! i wszystko się zacznie :D
      Będę Cie informować o nowych rozdziałach ;) ^-^

      Usuń
  2. Świetny na razie tyle powiem! A jutro skomentuje. Bye~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Malinq :3 Jak się ciesze że tu jesteś ^-^

      Usuń
    2. Powiem ci tak że zaglądam na twojego bloga co najmniej 2 razy dziennie i na tego będę zaglądać parę razy
      Laxus: Dziennie.
      Może :D A teraz czas skomentować rozdział! Świetny i bardzo interesujący. Ta historia jest genialna~! Tak bardzo mi się podoba.
      Laxus: Uważaj bo się zjarasz.
      Ty to cicho siedź lepiej *wyjmuję patelnie*
      Laxus: Spokojnie Malinq spokojnie *odsuwa się*
      No a wracając bardzo mnie zaciekawiła rozmowa Yumi i Boga ^^
      Laxus: [*]
      A ty co robisz?!
      Laxus: No znicz dla Nata.
      Eh....Pomińmy go.
      Laxus: Że niby co?
      To z niecierpliwością czekam na następny rozdział i ślę wene.
      Bye bye~!
      Malinq
      Laxus: A ja?!
      No i Laxus

      Usuń
    3. Serio tyle razy dziennie zaglądasz na mojego bloga? o.O
      To ja się już nie dziwie że zawsze tak szybko komentujesz :D Bardzo mi miło ^-^
      No i ciesze się że Cię zaciekawiła ta historia ;) Ale mam nadzieję że jeszcze Cię zaskoczę :D
      Fajnie że masz zamiar (przynajmniej na razie) czytać ten blog, bo twoje komentarze zawsze mi dają kopa weny i poprawiają humor :D
      A tak właściwie...to zaraz wstawiam drugą część prologu ;)
      (nie ma to jak olać jutrzejszy ważny sprawdzian i pisać dziwne historie ;-;)

      Jeszcze raz dzięki ^-^ i pozdrawiam ~!
      (Laxusa też :D)

      Usuń
  3. Hejka
    Kurde no komentarz mi się skasował i zostało tyko ,, cchi" >:C
    Trafiłam tu przypadkiem, ALE zostanę tutaj na dłużej >v>
    Opowiadanko : miodzio, lodzio, cud, malina *v* Genialny pomysł.
    Masz taką niesamowitą lekkość pióra. -w- Bardzo przyjemnie się czyta.
    Ogólnikowo : Bloguś mi się podoba i będę tu często zaglądać
    Pozdrowionka~
    Okamicchi ^v^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3 miło mi powitać nowego czytelnika :D

      Usuń

Hope Land of Grafic