- Trzymaj się mała! - powiedział Jules czochrając mnie po głowie i szczerząc zęby jak to miał w zwyczaju - Może się jeszcze kiedyś zobaczymy...
Było mi smutno że już nigdy mogłam nie zobaczyć tych pięknych, radosnych oczu w kolorze mlecznej czekolady…
Obudziłam się w nocy, męczona dziwnymi snami i wspomnieniami. Wszystko mnie bolało. Co chwile budziłam się napadami kaszli i dwa razy już zwymiotowałam.
Z samego rana mieliśmy stąd wyjechać. Mój pokój był już prawie pusty. Wszystkie moje rzeczy spakowane do dużej walizki czekału na mnie przy drzwiach. Niepotrzebnych rzeczy, takich jak szkolne podręczniki, więc zostawiłam je na półkach poukładane w jeden stosik. Może pani Marie je komuś odda… a jak nie to może wyrzucić, po co to komu?
Przewróciłam się na drugi bok i poczułam okropny ból w ręce. Zamiast prowizorycznego bandażu z podartej koszulki Julesa, było teraz na niej widać profesjonalny opatrunek wykonany przez panię Marie.
Była bardzo zszokowana kiedy wróciłam z Emilem do domu w takim stanie, jednak zachowała zimną krew i ładnie mnie opatrzyła. Nie zadawała prawie żadnych pytań, co było dość podejrzane. Trzeba było się stąd wynosić jak najprędzej.
Dziwne że nie zadzwoniła po policje, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam że tu może wcale nie być czegoś takiego jak “policja”.
Było mi bardzo szkoda opuszczać to miejsce… Bardzo zżyłam się z panię Marie. Była na prawdę miłą kobietą, i widziałam wyraźny smutek na jej twarzy kiedy oznajmiliśmy że wyjeżdżamy.
Nie zdążyłam też poznać lepiej reszty moich współlokatorów, oraz przyjrzeć się dokładniej niektórym ludziom w szkole.
Gdybym tylko się tak nie wygłupiła i słuchała rad Emila… mogłabym zostać tu dłużej. Mogłabym, ale tego nie zrobiłam.
Moje rozmyślanie zostały przerwane przez kolejny atak kaszlu.
No to się załatwiłam.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
- Jesteś już gotowa? - zapytał Emil bez pukanie wchodząc do pokoju.
- Tak…
Spakowałam już wszystko co powinnam z sobą zabrać. Zdjęłam poszewki z pościeli i poskładałam, oraz zostawiłam otwarte okno żeby wywietrzyć pomieszczenie. Rzeczy których nie zabierałam zostawiłam w koncie pokoju.
Ubrałam się w ciepły gruby, szary sweter z golfem i spodnie. Mimo to nadal było mi zimno. Do tego powietrze wpadające do pokoju przez otwarte okno wywoływało u mnie zimne dreszcze.
Pośpiesznie związałam byle jak, lekko przetłuszczone włosy w coś na kształt koczka. Chociaż w efekcie na pewno wyglądało to jak rozwalone gniazdo na głowie. Nie miałam zamiaru się tym przejmować.
- Musimy już wyjeżdżać. Nie możemy zrobić zamieszania… powinniśmy się stąd zmyć do puki wszyscy śpią.
- Wiem… trochę szkoda mi stąd wyjeżdżać bo... - nie dokończyłam bo przerwał mi kolejny atak kaszlu.
- Nie mamy wyboru. Przepraszam że musisz podróżować w takim stanie. To znaczy… mówię o chorobie…
Już szłam do drzwi, ale w tym momencie przystanęłam zdziwiona. Emil mnie przeprosił? Powinien wydrzeć się na mnie że to przeze mnie musimy wyjeżdżać i żebym przestała marudzić, tak jak to miał w zwyczaju. Nawet bym się nie obraziła. Jego krytyka wobec mnie przestała mnie załamywać, wręcz przeciwnie dodawała duch walki.
Ale nie spodziewałam się… że Emil mnie przeprosi.
- Co tak stoisz? Zaniosłem już nasze walizki na dół. Pośpiesz się.
- Się robi partnerze! - odpowiedziałam z zadziornym uśmiechem.
Trochę go to speszyło, ale również się uśmiechnął. Nie był aż taki wredny jak mi się wydawało.
Mimo że reszta domowników jeszcze spała, pani Marie od rana była już na nogach i krzątała się w kuchni.
- Dowidzenia! Dziękujemy za gościnę - powiedziałam z smutnym uśmiechem wchodząc do kuchni.
- Trzymaj się dziecko - odpowiedziała i uścisnęła mnie na pożegnanie - zrobiłam wam kanapki na drogę.
- Jakby ktoś się pytał to proszę powiedzieć że zmieniliśmy szkołę i przeprowadziliśmy się w inną część miasta.
- Oczywiście..
Naprawdę miła kobieta. Jej ciepło można było poczuć nawet na odległość. Nie zdawałam sobie sprawy, ale na prawdę o nas dbała. Kiedy wracałam ze szkoły zawsze wszystko jej opowiadałam, oczywiście nie wspominałam nić o GOZ… ale zawsze śmiała się ze mną i pocieszała że znajdę przyjaciół a Emil przestanie być dla mnie nie miły.
- Nigdy pani nie zapomnę - obiecałam - mam nadzieje że jeszcze się zobaczymy.
Wybiegłam przed budynek bo Emil się już niecierpliwił.
- Przestań tak to przeżywać. To wszystko to tylko taka szopka… - powiedział.
A więc Dobroć pani Marie również może być udawana - westchnęłam w duchu.
- Właściwie to twoje auto? - zapytałam patrząc niepewnie na samochód którym mieliśmy odbyć podróż.
- Tak.
- A możesz nim jeździć? Umiesz? Masz prawo jazdy?
- Owszem umiem, mam ukończone 18 lat. A na prawo jazdy nikt tutaj nie patrzy.
- Eh… w takim razie jedziemy. Tylko nas nie zabij.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
Byliśmy na miejscu.
Emil jak się okazało świetnie prowadził samochód. Nie spodziewałam się tego po nim.
Stanęliśmy przed brzydką kamienicą w równie brzydkiej dzielnicy. Na ulicy walało się sporo śmieci a wszystkie budynki miały nieprzyjemny szaro-brązowy kolor.
Wcale nie chciałam tu mieszkać, ale wyboru raczej dużego nie było. Nim miejsce mniej rzuca się w oczy tym jest lepsze.
Dziwny za to był fakt że będę mieszkać sama, w jednym mieszkaniu razem z chłopakiem. Na to też nic nie mogłam poradzić.
Eh.. właściwie wcale nie mam nic do gadania. Ważne że jeszcze żyje.
Mieszkanie było małe. Jedna łazienka, jedna sypialnia, salonik i kuchnia. Emil od razu zaoferował że sypialnie będzie moim pokojem, a on będzie spał na kanapie. Nie było to fair, ale się zgodziłam.
Nie wiadomo ile czasu będziemy tu mieszkać, może nawet tylko kilka dni… zawsze można znaleźć coś lepszego. Musze przywyknąć od teraz do częstych przeprowadzek.
Jedno tylko bardzo mi się nie podobało.
W hoteliku pani Marie, miałam więcej przestrzeni osobistej. Emil był kolegą z którym chodziłam do szkoły. Mieszkał sobie w tym samym budynku ale oddzielnie. Prawie nie zawracał sobie mną głowy.
Nie zdążyłam go lepiej poznać, zaprzyjaźnić się z nim… miał być moim partnerem, ale nie zdążyłam mu całkowicie zaufać. Nic o sobie nie wiedzieliśmy.
A teraz? Mieszkaliśmy razem… nie mogłam znów zacząć chodzić do szkoły. Ewentualnie za jakiś czas… Jak mam przebywać 24 godziny na dobę w jednym mieszkaniu z chłopakiem którego nie znam.
Czułam się z tym źle. Tak jakby ktoś nagle uciął moją swobodę i przywiązał jak psa do budy.
Muszę się przyzwyczaić.
Do wszystkiego.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
- Zapalenie płuc - stwierdził Emil wchodząc do mojego pokoju - tydzień z głowy…
- Żartujesz?!
- Mówię poważnie… ciesz się że na tym się skończyło. Mogło być gorzej. Powinnaś się przespać…
- Jesteś dzisiaj jakiś podejrzanie miły.
- Tak uważasz? - roześmiał się - nie przyzwyczajaj się… nie będę podły dla chorej kobiety którą wczoraj gonił facet z pistoletem. Nawet jeśli mnie wkurza… i nawet jeśli to wszystko dlatego że mnie nie posłuchała… i nawet jeśli musiałem się przez nią przeprowadzić z miejsca które mi BARDZO pasowało…
- Przepraszam…
Nastała niezręczna cisza.
- Eee… słuchaj Emil, nie wiem za bardzo jak to powiedzieć, ale… czy ty jesteś gejem? - walnęłam prosto z mostu.
- Że co proszę?! - zapytał takim tonem jakby myślał że się przesłyszał.
- Nie żeby coś… ale w szkole słyszałam plotki że masz romans z panem Alexandrem. Ja tak nie myślałam… ale uznałam że powinieneś o tym wiedzieć…
- Dawno ci tego nie mówiłem, ale jesteś strasznie głupia. Nic ci do tego… ale dobrze wytłumaczę ci… Alek to mój brat. Rozumiesz?
- Co? Nasz nauczyciel był twoim bratem? Ale przecież on nic nie…
- On nie jest nauczycielem. To tylko jego rola w tej grze. Został statystą. Zmodyfikowano mu pamięć na potrzeby gry. Zostałem przewodnikiem aby tego uniknąć, następnie poprosiłem o start naszej gry w pobliżu miejsca jego pracy.
- Emil ja… nie miałam pojęcia… przeze mnie musieliśmy stamtąd…
Poczułam straszne wyrzuty sumienia. Wcale nie pomyślałam o uczuciach Emila. Myślałam tylko o sobie… nie sądziłam że nie słuchając go wyrządzę krzywdę nie tylko sobie ale również innym.
- Przestań. To moje prywatne problemy… skąd miałaś o tym wiedzieć? Wiedziałem że w końcu stamtąd wyjedziemy, więc chciałem się nacieszyć jego towarzystwem puki mogłem. W każdej chwili któryś z nas może zginąć. Dlatego poświęcałem ci mało czasu…
- Twój brat musi być dla ciebie bardzo ważny… ale nie rozumie. czegoś… skąd wy tu…
- Wspominałem ci kiedyś że przypominasz mi dawnego mnie? Ja również byłem graczem. Głupim, małym graczem, który nie był w stanie uratować własnego brata. Byłem uczestnikiem ostatniego GOZ, w którym wygrali tamci morderczy bracia… Niestety twoja historia może skończyć się podobnie.
Zaniemówiłam.
Na zewnątrz sypał śnieg. Pośród wirujących, białych płatków biegł zapłakany niebieskooki chłopak. Miał na sobie niedopiętą kurtkę i byle jak zawiązany szalik w kolorze jego oczu. We włosach miał mnóstwo śniegu, a twarz zaczerwienioną od zimna i łez. Miała może 9 lat? Z rozpaczą biegł coraz szybciej aby jak najprędzej znaleźć się w domu.
- Braciszku! Wróciłem!
- Emil? Co się stało? Dlaczego płaczesz?
- Tamci chłopaki znowu wrzucili mnie do śniegu… Dlaczego tylko mnie dokuczają?
Starszy brat spojrzał na niego z troską.
- Nie płacz. Objecuję że z nimi porozmawiam. A teraz chodź obejrzymy sobie razem jakiś serial.. zrobić ci kakao?
- Tak! - potwierdził z promiennym uśmiechem na twarzy.
Zawsze podziwiał swojego brata. W porównaniu do wysokiego Aleka, Emil był bardzo niskim chłopakiem drobnej budowy. Starszy, doskonały pod każdym względem brat, był dla niego czymś więcej niż rodziną. Był najbliższą osobą w jego życiu, w przeciwieństwie do wiecznie zapracowanych rodziców których prawie nie widywał.
~~
- Braciszku! Pomożesz mi? Nie potrafię rozwiązać tego zadania!
- Hmm… pokaż mi to.. czego dokładnie nie rozumiesz? - zapytał studiując zadanie swoimi szarymi tęczówkami spoglądającymi mądrym wzrokiem zza okularów.
- Wszystkiego! - stwierdził zakrywając twarz dłońmi - Ty jesteś tako mądry, naucz mnie!
Alek się roześmiał.
- Dobrze w takim razie zacznijmy od początku…
~~
- Alek, pograsz ze mną w piłkę?
- Nie możesz zagrać z kolegami? Codziennie widzę uczniów z twojej szkoły na boisku..
- Ale oni nie grają tak dobrze jak ty! Nauczysz mnie być takim superowym graczem i wtedy z nimi zagram! Też chce być w szkolnej drużynie!
- Dokończę robić obiad i pogramy, zgoda?
Emil lekko się zasmucił.
- To mama powinna gotować obiad… to niesprawiedliwe że wszystko musisz robić ty…
- Emil, wiesz że mama ciężko pracuje… dzięki temu mamy pieniądze na życie. Powinniśmy być jej wdzięczni i pomagać jak tylko możemy.
Chłopiec przekręcił głowę zastanawiając się nad słowami brata.
- W takim razie ja również pomogę! - powiedział nakrywając do stołu.
~~
- Alek! Braciszku!
- Co znowu? - zaśmiał się.
- Chciałem się tylko upewnić że jesteś… miałem zły sen...
~~
- ALEK! Zdałeś na prawo jazdy!? Gratuluje! Pokażesz mi jak prowadzić samochód?
- Innym razem. Musze jechać do szpitala, do mamy…
- Zabierz mnie ze sobą!
- Przykro mi nie mogę. Poza tym nie powinieneś jej oglądać w takim stanie… niedługo wrócę, obiecuje…
Emil usiadł na kanapie i czekał, czytając książkę którą polecił mu brat. Bardzo się cieszył że Alek znał na prawo jazdy. Zawsze marzył o własnym samochodzie, a teraz może i jego trochę poduczy.
Kiedyś ja też będę wspaniałym kierowcą!
Było mu smutno. Ale nie z powodu chorej matki w szpitalu… tylko dlatego że Alek cały czas jeździł ją odwiedzać i nie miał dla niego czasu.
- Niech mama umrze… - szepnął - i tak się mną nie przejmuje…
“niedługo wrócę, obiecuje”
Nie wrócił.
Już nigdy nie zobaczył swojego brata. Umarł w wypadku wracając do domu.
- Wiesz Yumi… mój brat nauczył mnie wielu rzeczy… był idealnym bratem.
- To on nauczył cie prowadzić samochód?
- Nie. Tego musiałem nauczyć się sam…
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
Siedziałam w łóżku z laptopem Emila i pomimo bólu głowy oglądałam sobie “Death Note”. Wiedziałam że powinnam zajmować się ważniejszymi sprawami, ale jakoś nie miałam na to siły… Nie miałam siły nawet na to żeby zastanowić się skąd w piekle jest internet...
- A ty znowu oglądasz bajki? Powinnaś odpocząć…
- To nie jest bajka… i nie chce mi się cały czas leżeć i nic nie robić.
- No to przynajmniej coś zjedz.
- A mamy coś do jedzenia? Będziemy żyć na konserwach i produktach w proszku… - jęknęłam niezbyt zachwycona ta myślą.
- Mogę coś ugotować, jeśli chcesz - powiedział bez emocji.
- Serio? Umiesz gotować?
- Trochę - wzruszył ramionami - To ja idę do sklepu, a ty kończ oglądać bajki i odpocznij…
Kiedy Emil wyszedł znów zrobiło mi się niedobrze. Dostałam mocnego ataku kaszlu i zwymiotowałam… Czułam się jakbym połknęła 100 igieł a one utknęły w moich płucach.
Coś mi się wydaje że ta choroba jeszcze potrawa... - jęknęłam kładąc się do łóżka i zwijając w kłębek.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
Od Autora:
Przepraszam, ale rozdział podzieliłam na dwie części bo nie byłabym w stanie skończyć dziś całości ;-;
Nie jestem z niego zbyt zadowolona... zwłaszcza z części z wspomnieniami Emila, mam nadzieje że kiedyś napisze więcej i lepiej o jego przeszłości... (myślę że drugą część tego rozdziału jeszcze bardziej mu poświęcę, bo zasłużył)
Wiecie co... dzień po tym jak wymyśliłam że Yumi będzie miała zapalenie płuc, mój przyjaciel na to zachorował... boje się pisać teraz o jakiejkolwiek śmierci bo mi ktoś padnie xD (nie śmieszne ;-;) - ten blog jest przeklęty!
W każdym razie mam nadzieje że ktoś jest zadowolony i jak zwykle proszę o komentarze ;)
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i przecinki ~! Pozdrawiam :)
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i przecinki ~! Pozdrawiam :)
Pierwsza! Znowu! xD
OdpowiedzUsuńWitam!
Dziękuje za pierwszą część rozdziału!
To może najpierw ta mniej przyjemna część. Przecinków było już więcej niż ostatnio! Brawo! :) Znalazłam jeden błąd ortograficzny -> póki, nie puki. Tak to nie zwróciłam uwagi na inne (jeśli jakieś były). :)
Pan Alexander jest bratem Emila?! Nie spodziewałabym się. ;-; A przeszłość Emila była bardzo smutna. Biedak. :(
Współczuje Yumi. Zapalenie płuc... ;-; I oczywiście życzę powrotu do zdrowia Twojemu przyjacielowi! Niech szybko zdrowieje! :D
Coś Ty, Twój blog nie jest przeklęty! Teraz wszyscy chorują! Nie mam nic przeciwko, żeby ktoś umarł, jeśli to nie Emil, Yumi lub Jules (polubiłam gościa :D).
Życzę weny i czasu, byś mogła napisać drugą część, z której będziesz już zadowolona!
Pozdrawiam
E.
Dziękuję za komentarz! ^-^ A na rozdział nie trzeba mi dziękować, bo ja lubię pisać (tylko że jestem leniem) - to ja powinnam dziękować że ktoś to w ogóle czyta ;-;
Usuń"Przecinków było już więcej niż ostatnio! Brawo! :)" - Uff... Mam nadzieje że z każdym kolejnym rozdziałem przecinki będą się pojawiać z coraz bardziej poprawną częstotliwością ;)
Dzięki za uwagę co do błędów :) zaraz poprawie to "puki" (o ile znajdę)
Co do przeszłości Emila to postaram się ją jeszcze bardziej rozbudować... bo jakoś nie jestem zadowolona z tego co napisałam ;-;
No mam nadzieje że ten blog nie jest przeklęty bo mam zamiar jeszcze wiele złych rzeczy napisać :D
Pozdrawiam również ;) (Zmieniłam swoją nazwę)
No i co też u tego Emila mogło się jeszcze zdarzyć? I co ja teraz zrobię?! Muszę czekać na następny rozdział! A nie wytrzymam tyle! :(
UsuńNie zauważyłabym, gdybyś nie napisała, że masz nową nazwę. ;-; Bardzo fajna. :D
Ps.
Wstałaś w niedziele przed 7?! Jak Ty to zrobiłaś?! O.o
Szczerze to tu jest chyba godzina źle ustawiona o.O (znaczy na pewno) tylko nie wiem czemu xD
UsuńA to luz... Już myślałam, że tak wcześnie wstajesz xD
UsuńHej ^v^
OdpowiedzUsuńJezu Emiś... Jak mi się przykro zrobiło jak przeczytałam o jego przeszłości. Szczerze to chciałabym się dowiedzieć więcej, bo czuję lekki niedosyt. No ale poczekam ten tydzień.
Yumi ty zdechlaku.. Kup sobie Gripex czy coś tam i zdrowiej. Bo raczej z zapaleniem płuc ganiać nie będziesz.
Nie denerwuj mnie nawet. ,,ten blog jest przeklęty!" Jak Ci sieknę z backhand'a to zmienisz zdanie. Ana, przecież twój blog jest cudny. Oryginalność zachowana w każdym calu, więc? A to że ktoś choruje wtedy kiedy chorują twoje postacie to inna bajka. Widocznie te osoby czytają tego bloga i chcą być takie jak one ^v^ Nie przejmuj się tym.
No
Tak czy inaczej, życzę dużo dużo weny i czasu, aby kolejna notka pojawiła się jak najszybciej.
Jak zwykle przesyłam buziaki i przytulaski <3
Mitsue ewe
Dziękuje za komentarz ^-^
UsuńA szczególnie za to zdanie: "Oryginalność zachowana w każdym calu, więc? "
Ciesze się że ta historia wydaje się być oryginalna, bo na tym mi najbardziej chyba zależy :)
No i mam nadzieje że ten blog nie jest przeklęty bo mam zamiar jeszcze trochę takich złych scen zrobić... :D i nie fajnie by było jakby za każdym razem się to na kogoś przekładało...
Bardzo lubię pisać, ale że jestem leniem to nie chcę żeby rozdziały wydawały się być pisane "na odwal" - dlatego myślę że kolejny będzie w przyszły weekend (w sumie jak zwykle xD)
Pozdrawiam ^-^ (zmieniłam swoją nazwę ;)
*chlip* T-to było takie s-smutne T.T Prawie się popłakałam. Oni musieli wyjechać a tu Yumi potem dowiaduje się ze pan Alek jest bratem Emila. Zostawić swego brata który nie wie nawet że jest nim takie smutne T.T
OdpowiedzUsuńLaxus: *podaje chusteczkę*
Dzięki *wydmuchuje nos* Ja się nie pozbieram choć czekaj jednak się pozbieram bo przed tym wytłumaczeniem pytanie Yumi było po prostu no... Rozwaliło system x3 Tak się śmiałam że aż się popłakałam. Masakra x3 Wiesz co Laxus zaczynamasię martwić nic nie powiedziałeś. Chory jesteś?
Laxus: Nie po prostu nie mam ochoty...
Ty? Nie masz ochoty na dogryzanie mi? *leci po termometr*
Laxus: Ej Malinq ni-
*wpycha mu termometr do ust* No a teraz kładź się i czekaj chwilę. Dobra rozdział po prostu taki smutny a zarazem takie śmieszny x3 Dwa tak skrajne momenty połączone ze sobą no tak jak już mówiłam rozwaliłaś system xD Przesyłam kontenery weny i czekam na drugą część.
Bye bye~!
Malinq & Laxus
Dziękuję za komentarz <3
UsuńNo żeby Laxus się nie pochorował... życzę mu zdrowia :D faktycznie coś z nim nie tak <_<
Hmm.. nie powinnam się cieszyć z cudzego smutku... ale ciesze się że tan rozdział wzbudził w tobie jakieś emocje xD ^^
Pozdrawiam :)