Demon niósł Yumi na plecach wykonując nienaturalnie długie skoki, tak że dziewczyna miała wrażenie jakby leciała. Wiele ludzi marzy o tym żeby móc latać, jednak ona miała lęk wysokości i niespecjalnie jej się to podobało. Zaciskała zęby czekając aż dotrą na miejsce.
Nie wiedziała tylko gdzie miało by to być.
Całą drogę analizowała sytuacje. Nie wiedziała dokąd ją transportowano, ani kto ją transportuje. Miała też wyrzuty sumienia że zostawiła Emila. Pewnie się martwił…
Z drugiej strony nie miała innego wyjścia. Gdyby nie poszła razem z swoim wybawcą mogła by zginąć. Wybrała tą opcje, ale niestety na ślepo. Bo skąd mogła wiedzieć czy teraz nie czeka ją coś jeszcze gorszego?
Rozmyślała tak jeszcze długo, ale nic konkretnego z tego nie wynikło.
Nagle chłopak stanął.
Zdjął Yumi z pleców, a właściwie bardziej można było to nazwać zrzuceniem.
- Jesteśmy. - powiedział krótko ruszając przed siebie i dając znak dziewczynie żeby szła za nim.
- Ee… a tak właściwie GDZIE jesteśmy? - zapytała niepewnie, lekko drżącym głosem.
- To siedziba OBN - odpowiedział wskazując na niczym nie wyróżniający się budynek.
- A co to jest to…
Nie dokończyła bo uciszył ją machnięciem ręki.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz.
Nie odezwała się już ani słowem i podeszła za nim do furtki. Chłopak zadzwonił domofonem, a z głośnika wydobył się zdeformowany głos.
- Hasło - powiedział ktoś.
- TO JA DO CHOLERY! - odpowiedział jej towarzysz.
Yumi wątpiła że tak brzmiało hasło, ale furtka otworzyła się i weszli na posesje. Drzwi otworzył ciemny blondyn w okularach, wyglądający na 24 lata.
- Cześć pyśku! Przyniosłem ci dziewczynkę, tak jak prosiłeś! - przywitał się demon popychając Yumi w stronę okularnika - mam nadzieję że nie zapomnisz się odwdzięczyć - dodał ale tamten już go nie słuchał.
Patrzył na wystraszoną Yumi szeroko otwartymi oczami.
- Przecież ona ledwo żyje! - wykrzyknął.
To prawda dziewczyna była wykończona. Prowizorycznie opatrzone rany podartą koszulką czarnowłosego przez którą przesiąkała krew, potargane włosy, brudną i zakrwawiona twarz i zmęczone oczy - wszystko to sprawiało że wyglądała żałośnie.
- Coś jej zrobił?! - dodał, kiedy nikt się nie odezwał.
- JA?! To moja rąbnięta siorka! Ja jej życie uratowałem! - wykrzyczał a potem dodał półgłosem - chociaż nie widzę żeby ktokolwiek był mi wdzięczny…
- Dziękuję - powiedziała Yumi, zdając sobie sprawę że faktycznie nie miała okazji okazać wdzięczności.
To nie jej wina. Była w szoku… poza tym nie znała zamiarów drugiego demona. Miała mu dziękować że gdzieś ją zabrał?
- Bardzo przepraszam, ale o co właściwie chodzi? Gdzie ja jestem? Po co tu jestem? Kim wy jesteście? - zalała ich pytaniami - ON nic mi nie powiedział! - dodała wskazując palcem na demona.
- ON ma imię… - prychnął.
- Ah tak? To może byś się przedstawił?
- Morien, Demon cienia - powiedział - zadowolona? Super. To wy se tu gadajcie a ja spadam na górę…
- Myślę że najpierw powinnaś się umyć.. i trzeba cię porządnie opatrzyć - powiedział blondyn, zapraszając ją gestem ręki do przejścia w inną stronę domu.
Jednak się nie poruszyła.
Nic nie rozumiała. Nie pamiętała już kiedy ostatnim razem musiała podjąć jakąś decyzje… zawsze robił to… Emil. Teraz go nie było. Skąd miała wiedzieć czy może ufać tym ludziom?
- Nigdzie nie mam zamiaru się ruszać bez mojego przewodnika - powiedziała najbardziej poważnym i surowym tonem na jaki było ją stać - kruki zawsze działają wspólnie - dodała.
- W takim razie się wykrwawisz - powiedział Morien stawiając stopę na pierwszym stopniu schodów.
Miał racje ale Yumi stała dalej. Walczyła z sobą żeby się nie rozpłakać.
- To moje warunki! Nie będę z nikim rozmawiać bez Emila!
Blondyn uśmiechnął się do niej wyrozumiale. Miał bardzo miłą twarz, ale widać było na niej lekkie wory pod oczami - prawdopodobnie z przepracowania. Gdyby spotkała go w innych okolicznościach na pewno od razu by mu zaufała
- Spokojnie nie musisz się nas bać. Idź się wykąpać, a Morien przeleci się po twojego przewodnika - powiedział łagodzącym tonem. Trochę jak do dziecka, co niespecjalnie jej się spodobało.
Ale zdanie to jeszcze bardziej nie spodobało się Morienowi.
- CO PROSZĘ?! PO PIERWSZE: JA PIERWSZY ZAJMUJĘ ŁAZIENKĘ BO MNIE UŚWINIŁA SWOJĄ LUDZKĄ KRWIĄ! PO DRUGIE: Po nikogo nie lecę! Nie jestem twoim dostawcą! Mam własne życie, nie będę robić wszystkiego co mi każesz! Jeśli będziesz mnie tak wykorzystywać to odejdę z OBN i tyle - wykrzyczał i wbiegł na górę głośno uderzając w schody.
- Eh… jak dziecko… pogadam z nim… - powiedział zrezygnowanym głosem.
Widocznie często się kłócili.
- Na dole też jest łazienka, więc spokojnie możesz z niej z korzystać. Trzeba cię też porządnie opatrzyć i odkazić rany. Nasz lekarz się tym zajmie.
Uległam jego namową, bo faktycznie bardzo potrzebowałam pomocy medycznej… nawet jeśli nie była ona fachowa bo pamiętała dobrze że leki w GOZ mają nazwy w stylu “na kaszel”, “na ból”... co będzie teraz? “odkażanie ran” w proszku?
I co to znowu za lekarz?
- Dobrze skorzystam - powiedziała - dziękuje panie...eee...
- Mów mi Nathaniel - przedstawił się z uśmiechem.
Chwila - pomyślała otwierając szerzej oczy - ŻE CO?!
Nathaniel, Natt… to imię które wołała każdej nocy podczas snu. Jak to możliwe że stoi on przed nią? Teraz?
Nie była to tylko zbieżność imion. Naprawdę stał przed nią Natt. Miała ochotę zabić się na miejscu, aby ukarać swój mózg za to że nie widziała go tak dawno, że zapomniała nawet jak wygląda. Zmyliły ją okulary i ubrania które nosił chłopak… Nathaniel nigdy tak się nie nosił. Stała przed nią osoba której poszukiwała przez ostanie miesiące swojego życia, jednocześnie był to zupełnie ktoś inny.
Zrozumiała już co jest grane.
Czemu Szatan tak okrutnie sobie z niej zakpił?!
Nie mieściło jej się to w głowię. Miała ochotę natychmiast go przytulić, ale od nadmiaru wrażeń i utraty dużej ilości krwi zakręciło jej się w głowię.
Zemdlała. A ostatni widok jaki zobaczyła to twarz ukochanego.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
Obudziła się i poczuła przyjemne ciepło.
Miała ochotę już nigdy nie otwierać oczu i zostać tak już na zawsze…
Niestety zbyt wiele spraw nie dawało jej spokoju, więc nie mogła poddać się relaksowi. Wszystko po kolej przeleciało jej przed oczami.
Emil…
Wejście do budynku…
Zawalający się sufi…
Krzyk…
Wariatka demon…
Krew…ból…
Rozbite okno…
Jej wybawca… demon ciecia…
Lot na jego plecach…
Jakaś dziwna nazwa...OBN…?
Budynek… hasło… wejście…
A tam… NATHANIEL?!
Szybko otworzyła oczy i gwałtownie rzuciła się do przodu. Ku jej zdziwieniu wylądowała w wodzie, a właściwie cały czas w niej była. Spała w wannie pełnej gorącej wody. Rany szczypały nieprzyjemnie. Obok siedziała przy niej na krześle starsza kobieta. Yumi pierwszy raz widziała ją na oczy. Na pewno czuwała przy niej, żeby nie utopiła się przypadkiem.
- Spokojnie - powiedziała.
Na oko Yumi miała około 50-60 lat, może nawet więcej… Uśmiechała się pogodnie, ale wzrok miała charakterystyczny dla starszych ludzi. Oczy zmęczone życiem. Bez poznawania tej kobiety, Yumi i tak od razu widziała jak wiele w życiu przeszła.
- Kim pani jest? - zapytała trochę zawstydzona.
- Nazywam się Sasha, ale jak chcesz to możesz mówić do mnie babciu - odpowiedziała - dobrze się czujesz?
- Tak… nie. Znaczy… - wydukała - Nathaniel! - krzyknęła po prostu, jakby oczekiwała że kobieta ją zrozumie.
- Mówisz o mim synu? Nie musisz się go obawiać. Zaraz wszystko ci wyjaśni… jak tylko Morien wróci.
- Wróci?
- Nathaniel go namówił żeby udał się po twojego przewodnika - wyjaśniła - trochę to trwało…
Yumi kiwnęła głową.
- Czy pani powiedziała… synu?
Sasha się roześmiała.
- Nie widać podobieństwa, prawda?
- Ta-aak… - wyjąkała.
Jednak Yumi wiedziała jak jest naprawdę. Za czasów kiedy jej życie było jeszcze… normalne, dobrze znała matkę Nathaniela - swoją przyszłą teściową, a w każdym razie takie miała wobec niej nadzieję.
Była tez pewne że chłopak którego widziała przed omdleniem był prawdziwym Nathanielem.
Zarówno Natt jak i Sasha mieli pomieszaną pamięć… Jak większość osób (jeśli nie wszystkie) w GOZ, oprócz graczy i przewodników. To straszne.
Nie wiedziała kto jest prawdziwym synem tej kobiety, ani gdzie się on znajduję… ale z pewnością nie była to osoba o której teraz mówiła z taką miłością.
Współczuła jej, ale sama też czuła się bezradna.
Co z tego że odnalazła Natta, skoro nadal nie może go uratować… on nawet nie wie kim jest.
Nie wiedziała czy brać to za szczęście czy wręcz przeciwnie… z jednej strony dzięki temu spotkaniu, wiedziała że nic mu nie jest, że żyje cały i zdrowy.
(Co z tego że ma okulary i że mieszka z emo-demonem i kobietą która uważa się za jego matkę… w jakimś dziwnym domu, który jest siedzibą jakiegoś OBN… i że totalnie nie miała pojęcia o co chodzi, ani co tak właściwie tu robi?) Ważne że tu jest i że żyje.
Z drugiej strony oznaczało to okropne cierpienie dla Yumi. Widok ukochanej osoby ze świadomością że nic nie pamięta i że nic dla niej nie znaczysz…
Teraz zrozumiała ból Emila który znosił na widok pana Aleksandra - swojego brata. Widział że jest bezpieczny i żyje, ale cierpiał na wspomnienie o nim.
Teraz Yumi znalazła się z tej samej sytuacji.
- Coś się stało? - zapytała Sasha - Nagle pobladłaś - dodała uważnie się jej przypatrując.
- Nie! Tylko się… zamyśliłam - wytłumaczyła próbując się uśmiechnąć.
Zamieniła jeszcze kilka złów z staruszką, która następnie pomogła jej się wytrzeć i ubrać w czyste ubrania które jej przyniosła. Była to biała koszula - mocno za duża na Yumi, i spodnie dresowe - prawdopodobnie męskie.
Następnie udały się do pokoju obok, gdzie mieścił się widocznie gabinet, wspomnianego wcześniej doktora.
Doktor okazał się być wiekowo zbliżonym do Sashy, gburowatym mężczyzną. Nie był ani trochę delikatny na nowo opatrując rany Yumi, które piekły od płynów odkażających i bolały kiedy mocno zaciskał na nich bandaże.
- Dziękuję panu bardzo - powiedziała mimo bólu.
- Taka moja praca. Dużo tu takich głupich rannych dzieci przychodzi. Nie powinniście się mieszać w tą piekielną grę… - zaczął mówić jakby czytał formułkę, ale Sasha mu przerwała.
- Przestań! Za swoich czasów też byliśmy młodzi i głupi! Ehh… - westchnęła.
Kiedy wyszły z gabinetu Yumi zapytała:
- Kim on jest? Pierwsze słyszę o tym że w GOZ są lekarze…
- To mój mąż, nazywa się Toru. Trochę z niego gbur, ale to facet o złotym sercu! Co do jego zawodu heh, zaraz wszystkiego się dowiesz…
Cała rodzinka - pomyślała Yumi - ciekawe czy chociaż on jest jej prawdziwym mężem...
Na samą myśl że mogłoby być inaczej zabolało ją serce. Bardzo współczuła tej kobiecie.
GOZ nie było prawdziwym światem, a grą w której każdy człowiek miał z góry określone miejsce. Postacie w grach, ani pionki nie mają własnej woli… tak samo było tutaj.
Spędziła tu wiele czasu ale nadal trudno było jej to zaakceptować.
Życie z GOZ jest sztuczne.
- Skoro już tak zwiedzamy to pokaże ci pracownie Nathaniela.
Weszłam za nią po schodach na górę, do pokoju pełnego komputerów i świecących ekranów. Nie było tu żadnego okna, a światła były zgaszone. Na każdym z monitorów wyświetlone były różne informacje dotyczące gry, obliczenia… na jednym dostrzegła nawet swoje imię, ale nie zdążyła przeczytać co było przy nim napisane bo Natt wyłączył to okno w komputerze i włączył inne. Na jednej ścianie wisiała mapa miasta na której zaznaczone były punkty w których widziano demony i inne ważne miejsca.
Miasto nie było bardzo duże, ale Yumi nigdy nie zastanawiała się co jest poza jego granicami.
Patrząc na mapę zdała sobie sprawę jak wiele już przeszła. Widziała miejsce w którym mieściła się jej szkoła, a przy niej hotelik pani Marie - gdzie odbył się jej START gry. Widziała obszar budynków… w jednym z nich ona i Emil wynajmowali jakiś czas mieszkanie, kiedy Yumi cierpiała na zapalenie płuc. Potem regularnie zmieniali miejsca zamieszkania. Widziała opuszczony budynek, który był bardzo duży więc wyrażenie widać go było na mapie… nie była teraz pena czy nadal jeszcze stoi. Być może już się zawalił… Miała nadzieje że Emilowi nic nie jest…
- Robi wrażenie prawda? - zapytała, pokazując ruchem ręki cały pokój.
Yumi kiwnęła głową w potwierdzeniu, przenosząc wzrok z mapy z powrotem na komputery. Przy jednym z nich siedział Nathaniel… widziała jego plecy. Tak dobrze je znała.
Odwrócił się.
- Cześć! Widzę że już się obudziłaś? Morien nadal nie wrócił, ale on nigdy nie zawodzi.
Yumi bardziej obawiała się czy Emil w ogólne zechce z nim iść. Nie był tak głupi jak ona żeby dać się namówić nieznajomemu na taką podróż.
Nie powiedziała tego jednak na głos. Nie potrafiła wydobyć głosu, widząc że przemawia do niej twarz ukochanej osoby.
To nie fair! - krzyczała w głowie - kpicie sobie ze mnie? Bardzo śmieszne… widać szatan chce żebym straciła zmysły… no fajnie… zawsze o tym marzyłam. Mieć chłopaka który mnie nie zna!
Miała nadzieje że szatan słyszy jej myśli… ale gdyby wiedziała że tak jest użyłaby na pewno o wiele bardziej obraźliwych słów.
Czuła tęsknotę. Tęsknotę do osoby która siedzi obok.
- Pewnie jesteś głodna? - pytał dalej.
Kiedy usłyszała słowo “głodna” na chwile zapomniała nawet o Nathanielu. Taaak… była bardzo głodna. Nie pamiętała kiedy ostatni raz jadła, ale prawdopodobnie było to przed tym kiedy wyszła z domu… czyli zanim weszła do zawalającego się budynku, została pocięta, a potem porwana, i zanim zemdlała… w każdym razie dawno.
Miała ochotę krzyczeć “ TAK! dajcie mi jeść!” ale kiwnęła tylko nieśmiało głową.
- Mamo przygotujesz jej coś do jedzenia? Zaraz zejdę na dół, tylko coś skończę.
- Oczywiście, już nie przeszkadzamy - odpowiedziała Sasha wychodząc z pokoju i ciągnąc Yumi za sobą.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
Siedziała w salonie tego dziwnego domu. Najadła się za wszystkie czasy! Okazało się że dom jest zaopatrzony w dużą ilość jedzenia, a pani Sasha jest świetną kucharką, mającą ten babciny nawyk “Jedz jedz! Jesteś za chuda! Może dokładkę?” - co w tym momencie absolutnie nie przeszkadzało Yumi.
Nagle rozległ się dzwonek domofonu.
Nathaniel zbiegł po schodach na dół i odebrał.
- hasło - powiedział.
- TO JA DO CHOLERY!!! WPUSZCZAJ MNIE BO SIĘ ROZMYŚLĘ I ODNIOSĘ TEGO NIEBIESKOOKIEGO PIĘKNISIA TAK SKĄD GO WZIĄŁEM!! - odkrzyknął, jak można się domyślić, Morien.
Na słowa “niebieskooki piękniś” poderwałam się z miejsca i również pobiegłam do drzwi, w których stał już wściekły Morien i zdezorientowany Emil, któremu rozszerzyły się oczy na widok Yumi.
- Żyjesz! - wykrzyknęli jednocześnie głosem pełnym ulgi i radości.
- Nooo - zaczęłam przyciągając do siebie Emila - To teraz proszę o wyjaśnienia!!!
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
W salonie stały dwie kanapy na przeciwko siebie, a pomiędzy nimi stolik. Na jednej z nich siedzieli Yumi i Emil, a na drugiej Nathaniel wraz z doktorem Toro. Sasha robiła kawę, a Morien stał z boku podpierając ścianę z skrzyżowanymi rękoma.
Nathaniel przemówił:
- Od czego mam zacząć?
- Co to takiego OBN? - zadała pytanie Yumi.
Emil w tej sytuacji wiedział najmniej więc zdał się na nią.
- Nazwa OBN właściwie nie znaczy nic konkretnego, wszyscy tak o nas mówią. Sam skrót oznacza “Organizacja bez nazwy” wiec wiele on nie mówi, co samo w sobie jest jego zaletą. Całkowita anonimowość - wyjaśnił.
Faktycznie zbyt wiele jej to nie powiedziało.
- Więc… kim jesteście? Co robicie?
Tym razem odezwa się Toro.
- Wraz z żoną jesteśmy wygranymi GOZ z przed wielu lat. Jednak zamiast wrócić na ziemię zdecydowaliśmy pozostać tutaj i nieść pomoc następnym graczom. Jesteśmy wolni od woli szatana… bo w końcu wygraliśmy. Założyliśmy tą organizacje wiele lat temu, nawet nie pamiętam życia na ziemi. Tu też przyszedł na świat nas syn - wskazał na Natta - przejął on po nas biznes. W końcu to już nie te lata…. starzejemy się.
Teraz zrozumiała czemu nie mogła ich określić.
- Rozumiem… czyli teoretycznie nie jesteście ani graczami, ani przewodnikami, ani demonami, ani statystami… jesteście…
- Po prostu ludźmi - potwierdził z uśmiechem - i mamy wolną wole.
To w takim razie skąd między wami mój Nathaniel? - zapytała ale nie powiedziała tego na głos.
- Jest tu wiele takich wyjątków - kontynuował i wskazał na Moriena - On jest tak zwanym “zbuntowanym demonem” sprzeciwił się woli Szatana i robi co mu się podoba. Aktualnie pomaga nam. Mamy z nim mały układ.
- Rozumiem - powiedziała patrząc na niego.
Ku jej zdziwieniu odezwał się Emil.
- To już moja druga rozgrywka - zaczął - ale nigdy o was nie słyszałem… coś tylko obiło mi się o uszy, wiec nie za bardzo rozumiem na czym polega wasza działalność. Mówmy więc konkretnie - Chcecie nam pomóc? - zapytał.
- Można to tak nazwać. Ja jestem lekarzem i wraz z moją żoną pomagamy rannym i potrzebującym graczom. Nie bardzo podoba się to szatanowi, ale nie może nic z tym zrobić. Działalność charytatywna w piekle pff… Mój syn zbiera informacje od wszystkich graczy. Wielu z nich przychodzi tu regularnie. Dzięki współpracy z nami będziecie mieli dostęp do wszystkich danych.
Wszystko brzmiało bardzo prawdopodobnie, jednak jedna rzecz wciąż nie dawała spokoju Yumi.
- Chciałbym zamienić słowo z moim przewodnikiem na osobności! - oznajmiła wstając i ciągnąc za sobą Emila do łazienki.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
- Ale mamy farta! - powiedział.
Emil myślał o tym że z takim zasięgiem informacji zwiększą się szanse na odnalezienie Sophie, dalej nie wierzył w to że jest martwa. Co więcej kiedy Morien po niego przybył wciąż była przy nim Nina. Powiedział że ona również współpracuje z OBN, dlatego bez większych oporów zgodził się z nim iść.
Nina powiedziała że można im zaufać.
Powiedział o tym wszystkim Yumi, pomijając Sophie bo zbyt długo musiałby tłumaczyć kim ona jest.
- Wiem że to wydaje się niesamowita - zaczęła - ale musisz o czymś wiedzieć. Jeden istotny, mały fakt który tu NIE PASUJE.
- Co takiego? - zdziwił się.
- Powiedzieli że mają wolną wole i tak dalej… to znaczy że nie mogą mieć zmodyfikowanej pamięci, prawda?
- No tak, ale to własnie dobrze bo…
- To jakim cudem ta kobieta ma?!
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Ten chłopak… blondy, w okularach… to jest NATHANIEL!!! - wydusiła z siebie czując jak łzy napływają jej do oczu - to on! Na pewno! Ale jego pamięć jest zmieniona… tak jak było z twoim bratem, rozumiesz? Skoro uważają go za syna, muszą mieć poprzestawiane w głowie bo…
Nie dokończyła bo Emil ją uciszył.
- Jesteś pewna? - miał bardzo poważny głos - pomyśl… bardzo dawno go nie widziałaś, może dostałaś szału na sam dźwięk tego samego imienia i tylko ci się wydaje że…
- To on. - powiedziała - z całą pewnością.
- Wierze ci - zapewnił - ale to dziwne… trzeba to dokładnie zbadać, na razie udawajmy że wszystko jest OK.
- Ale Emil ja…
- Wiem że to trudne. Jego widok.
- BARDZO! Jak oni mogli mu to zrobić!? Wsadzili mu na twarz okulary i ubrali w kitel! Mój ukochany! Teściów mi podmienili… nie tak to miało wyglądać! Nasze spotkanie!
- Haha gadasz jak ty, totalnie bez sensu. Ale to w tobie lubię.
- To nie jest śmieszne… zobaczysz… zgwałcę go!
Teraz już całkowicie się roześmiał, ale zdał sobie sprawę że dziewczynę to nie bawi.
- Spokojnie - powiedział - ważne że jest bezpieczny, prawda?
- Tak… - przyznała.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
Kiedy wyszli z tajnej rozmowy we dwoje, przy stole była jeszcze jedna dodatkowa osoba. Piegowata dziewczyna o blond włosach uczesanych w warkocz. Yumi miała wrażenie że gdzieś ją już widziała. Emil czuł podobnie.
Chwila czy to…
- Glivia? - zapytała Yumi na głos.
Nawet nie była już zaskoczona.
Ciekawe kogo jeszcze spotka w tym dziwnym miejscu? W każdym razie nawet widok matki boskiej by jej nie zdziwił.
✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝
Od Autora:
Na reszcie napisałam porządny rozdział! (mówię o długości, bo jakość oceńcie sami) ale w każdym razie jest! 10 rozdziałów! No to teraz muszę przygotować jakiś specjał w tej okazji... jakieś propozycje? bo ja mam pustke w głowię ;-;
Mam nadzieje że nie ma wiele błędów gramatycznych, i że wszystko jest opisane zrozumiale - bo trochę na spontana pisałam, zmieniając przy tym kilka kwestii xD
Bardzo dziękuję Mitsue ! <3 za podrzucenie listy imion które mogłabym wykorzystać (na razie użyłam tylko 2) Propozycje imion lub obrazków do "spisu postaci" można mi wysyłać na e-mail: Ana_Szarotka@wp.pl
Zapraszam do nowej zakładki "Ja i moje blogi" ! Zobaczycie tam wstępny opis mojego nowego opowiadania które planuje... ale pojawi się dopiero za jakiś czas, oraz inne jakieś moje coś (zobaczcie sami xD)
Jak zwykle przepraszam że tyle to trwało, przepraszam za błędy, dziękuję jeśli przeczytaliście i proszę o komentarze! ^^