niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział VII ~ Dwa kruki ~ (Prolog sagi drugiej) ~

Święta święta i po świętach, zabieram się do pisania! Leniu przepadnij !
informacja: Nastąpił lekki przeskok czasowy i akcja ma miejsce kilka tygodni (może miesiąc, dwa) bo ostatnich wydarzeniach. Oprócz pierwszej sceny która ma miejsce niedługo po wyjeździe Yumi i Emila (zresztą jest na biało więc wiadomo że to wydarzenie przeszłe...)

Uwaga od autora: Właściwie cały ten rozdział jest zapowiedzią sagi drugiej ;) Pisałam go po całości używając narracji 3-osobowiej więc nie będę pogrubiać całego tekstu, wiadomo o co chodzi bez tego ;) mam nadzieje ;)


 - Dzień dobry! Zastałam Yumi i Emila? Chodzimy do jednej klasy.. byli ostatnio nieobecni… przyniosłam ich zeszyty, mogła by pani…
 - Co proszę?! Bardzo mi przykro ale wyprowadzili się w inną część miasta z zamiarem zmiany szkoły. Na pewno poinformowali o tym dyrekcje. Żegnam.
 - Proszę zaczekać! Kiedy wyjechali i dokąd?
 - A czemu miałabym to wiedzieć? Jeśli to twoi znajomi to przedzwoń do nich czy coś. Jestem zajęta, więc jeśli nic więcej ode mnie nie chcesz to będę zmuszona się pożegnać…
 - Na pewno wie pani kiedy wyjechali…
 - Jeśli podasz mi chodź jeden zadowalający mnie powód, dla którego chcesz to wiedzieć to może sobie przypomnę…
 - Do widzenia!
Tak ja przypuszczałam - pomyślała Nina odchodząc od Hoteliku pani Marie. Eh… mogłam od razu coś z tym zrobić, a teraz uciekli mi sprzed nosa! Jules też nie przyszedł do szkoły… nie wiem gdzie go wywiało ale on też był w to wmieszany… wszystko wskazuje na to że to on był demonem. Na pewno uzyskali od niego jakieś informacje i nawiali.
 - Cholera… - mruknęła pod nosem.
Miała już dosyć tego wszystkiego.
 - Przepraszam? Czy to ty rozmawiałaś przed chwilą z panią Marie pod naszym hotelikiem? - usłyszała za sobą kobiecy głos i dotyk czyjejś ręki na ramieniu.
 - Tak, to byłam ja. A ty kim jesteś?
Zobaczyła przed sobą blondynkę z delikatnymi piegami na twarzy.
 - Mów mi Glivia - uśmiechnęła się przyjaźnie - Byłam współlokatorką Emila i Yumi… jeśli chcesz coś wiedzieć to pytaj!
Dlaczego mi pomaga? - zdziwiła się.


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝


Stuk, stuk…
Ciche stukanie butów roznosiło się po pustej ulicy, a drobna postać ubrana na czarno przyśpieszonym krokiem pokonywała kolejne kroki.
Gdyby ktoś tedy przechodził nie zdołałby dostrzec twarzy tej osoby. Ukryta była pod cieniem wielkiego, czarnego kaptura i chustą zawiązaną na twarzy aż pod oczy.
Nagle zatrzymała się czując wibracje telefonu w kieszeni. Nie dała jednak po sobie poznać że dostała wiadomość i ruszyła dalej bez reakcji. Skręciła w ślepą uliczkę i upewniwszy się że nikt jej nie śledzi odebrała sms.


“ Demon został namierzony” + załączona lokalizacja.


Widać ktoś już zaczął działać - pomyślała - oby nie ci morderczy bracia.
Tylko czekała na to aż jeden z graczy namierzy jakiegoś demona. W końcu odwalił za nią robotę… Teraz trzeba uważać żeby nie nawiał. Musimy go przechwycić…
Nie zdążyła się nad tym zastanowić bo jej telefon ponownie się odezwał. Tym razem było to przychodzące połączenie. Już wiedziała od kogo.


 - Halo?? Tutaj Will, Kto mówi? - usłyszała znajomy głos w słuchawce. Oczywiście pytanie to miało potwierdzić jej tożsamość, musiała odpowiedzieć na nie ustalonym szyfrem.
 - To ja Tessa. Ty też dostałeś zaproszenie na przyjęcie?
 - Tak… Spotkajmy się w okolicy wyznaczonego miejsca. Na przyjęcie pójdziemy razem!
 - Zrozumiałam… Będę czekać u Jema. Nie spóźnij się!
 - Jasne, zaraz tam będę.
 - Tylko nie przyprowadź nieproszonych gości! Chce żeby przyjęcie było udane…
 - To samo tyczy się ciebie. Na razie~!


Połączenie zostało zakończone - powiedział jej napis na ekranie komórki.
No to idę na przyjęcie - pomyślała i zaśmiała się pod nosem. Oczywiście nie był to czas na żarty. Słowo przyjęcie zastąpiło jedynie niezłą rozróbę jaka się prawdopodobnie szykowała. Użyli szyfru na wypadek gdyby ktoś podsłuchał ich rozmowę. Will i Tessa nie były ich prawdziwymi imionami, a “u Jema” oznaczało “na moście”
Ostatnio dużo biegała więc kondycja wyrobiła jej się niezła. Pośpiesznie udała się w stronę mostu na umówione spotkanie.
O demonie który został namierzony było głośno już dawno. Był to jeden z tych co to nie siedzą cicho tylko same się ujawniają i sieją niezły terror. Ktoś namierzył go ryzykując że uzyska jakieś informacje, ale szczerze wątpiła że to możliwe. Wygra ten kto go złapie i wydusi informacje siłą… Każda wskazówka jest na wagę złota.
Ich taktyka była bardzo korzystną. Po ciuchu przemieszczali się po całym mieście niezauważeni i zbierali informacje. Czekali w ukryciu aż komuś uda się namierzyć demona a potem wkraczali do akcji.
Nie zawsze było to opłacalne, ale na pewno bezpieczne. I lepsze od szukania demonów w kolegach z klasy i marnowanie jednej z pięciu szans na odnalezienie szatana a potem i tak wychodzi z tego kakao i musisz uciekać. Niektórzy tak robią.
Kiedy zbliżała się do mostu on już tam czekał. Podobnie jak ona ubrany na ciemno, z kapturem na głowie. Niczym się nie wyróżniał. Gdyby nie wiedziała że to on pewnie przeszła by obok obojętnie nie zwracając uwagi. A może wcale by go nie zauważyła?
 - Co robimy? - spytała od razu bez powitania.
 - Wkraczamy do akcji… są w okolicy opuszczonego centrum handlowego.
W GOZ jest stanowczo za dużo opuszczonych budynków - stwierdziła z przekąsem.
Nagle poczuła coś zimnego na twarzy.
 - Śnieg pada! - powiedziała a w jej oczach na tą jedną chwile zabłysło szczęście.
Chłopak to zignorował. Nie mieli czasu na bzdury. Choć śnieg był tu rzadkim widokiem… przez większość czasu było ponuro, deszczowo, wietrznie i zimno.
 - Ruszamy - powiedział i pobiegli razem w stronę opuszczonego budynku.
Już po kilku krokach usłyszeli stamtąd odgłosy silnych wybuchów.


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝


W jednym z pomieszczeń w budynku coś eksplodowało i stara w każdej chwili mogła się zawalić. Wejście tam mogło okazać się samobójstwem…
Na dachu budynku stała jednak kobieta. Śmiała się głośno i przeraźliwie trzymając w jednej ręce detonator.
Przed budynkiem stała duża grupa gapiów. Wśród nich stała Nina patrząc na całą sytuację z przejęciem w oczach. Gdzieś tu w okolicach musi znajdować się ten kto odkrył demona… W każdej chwili mogą zjawić się też kruki. Oni tylko czekają na tego typu okazje.
Ostatnio wśród uczestników GOZ zrobiło się głośno o dwójce, która działała po ciuchu żeby w odpowiednim momencie wyjść z ukrycia. Muszą mieć duży zasięg informacji bo słyszy się o nich w niemal każdej części miasta. Zaczęto mówić o nich “Kruki”. Sama nigdy jeszcze ich nie widziała, ale przy ostatnim odkrytym demonie to oni zdobyli informacje. Gracz który go odnalazł zginął z jego ręki, wtedy zjawiły się kruki i wykorzystały okazje.
To naprawdę straszna gra - pomyślała z smutkiem. Znajdujesz demona, a potem musisz go zazwyczaj zmusić do mówienia. Większość z nich od razu atakuje… Może lepiej wziąć przykład i się nie wychylać?
Jeszcze głośniej było niestety o “Morderczych braciach” zwycięzcach poprzedniego GOZ. Brat zabił brata tylko po to żeby teraz go odzyskać… dla zabawy? Dla sławy? Dla tytułu “Ci którzy dwukrotnie powrócili z zaświatów”? Ludzie niedługo zrobią sobie z GOZ dyscyplinę sportową. Jednak ich metody było straszne. Podobno nie potrzebował przewodnika więc zwyczajnie go zabił. W każdym razie wszystko na to wskazuje… Nie obchodziły go środki byle by dotrzeć do celu. W tej chwili to on był najniebezpieczniejszy. Psychopata i Morderca.
Przerwała rozmyślania bo rozległ się kolejny wybuch, tym razem cichszy, gdzieś z głębi budynku. Kobieta demon stojąca na dachu wydobyła ogromny pistolet i strzeliła w dół. Nikt nie dostał, jednak tłum ludzi przyglądających się całemu wydarzeniu zaczął uciekać.
No ciekawe jak to się skończy - pomyślała zostając przed budynkiem niemal sama - Eh… trzeba zmienić miejsce obserwacji…


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝


Byli już prawie na miejscu, nie mieli jednak żadnego konkretnego planu.
Śnieg sypał coraz mocniej a z budynku wydobywały się coraz to kolejne wybuchy.
Kiedy dotarli na miejsce dziewczyna spojrzała w górę budynku. Demon stał na dachu śmiejąc się psychopatycznie na całe gardło z detonatorem w ręce. Była to kobieta, skąpo ubrana z długimi włosami zaplecionymi w warkocze. Tyle mogła stąd dostrzec.
 - Normalnie jak Jinx z Lola! - powiedziała nieruchomo wpatrując się w górę.
 - Co?
 - Taka gra…
 - Przestań gadać głupoty! To nie jest żadna głupia gra - powiedział jej towarzysz, wkurzony że nie dziewczyna nie skupia się na powadze sytuacji.
 - Jak to nie? Myślałam że GOZ to właśnie GRA o zmartwychwstanie… I raczej powiedziałabym że jak najbardziej jest GŁUPIA… no ale nie będę się kłócić.
 - Głupia to jesteś ty… - mruknął pod nosem - Skup się! Co robimy?
Nie odpowiedziała bo przerwał im kolejny wybuch.
 - Jak to co? Wchodzimy do środka!
 - Zwariowałaś?! Ten budynek w każdej chwili może się zawalić! Szczerze… dziwie się że już nie zostały tylko gruzy. Wejście tam to samobójstwo.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach zirytowana.
 - Jak jesteś taki mądry to coś wymyśl!
 - Możemy poczekać... może jak cię zobaczy to ją wkurzy twój ryj i sama zejdzie żeby osobiście ci przyłożyć w tą pusta czachę… Podoba ci się mój plan? - Odpowiedział głosem pełnym sarkazmu.
 - A to niby było skupienie się na powadze sytuacji?
Nie odpowiedział. Chciał się znowu złośliwie odgryźć, ale ni miałoby to żadnego sensu.
 - Rób co chcesz… ja wchodzę! - powiedziała ruszając w kierunku drzwi.
Zdjęła kaptur i zsunęła chustę z twarzy żeby uśmiechnąć się do niego z determinacją, a on już wiedział że czego by nie zrobił nie odwiedzie jej od tej decyzji.
 - Eh… Co ja z tobą mam…
(Przypis autora: No po tej kłótni chyba każdy już wie kim są nasze "kruki" :D)


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝

Od Autora:
Nareszcie udało mi się coś napisać ^^
Przepraszam że notka taka krótka... ale można ja potraktować jako wstęp do następnych rozdziałów ;) Dwa kolejne mam już zaplanowane i powinny wyjść dłuuuuugie :3 (Być może dowiemy się jeszcze więcej o Emilu...) Mam nadzieje że uda mi się je jak najszybciej napisać ;-; W każdym razie notki mogły by zacząć pojawiać się bardziej regularnie... prawda? ;-; xD
Proszę o komentarze jeżeli ktoś TO jeszcze czyta ;-; <3 !

Informacje dotyczące rozdziału które nikogo nie obchodzą:
1. imiona Will, Tessa i Jem (te z szyfru) pochodzą z książek z serii "Diabelskie maszyny" Jeśli ktoś czytał to wie dlaczego "u Jema" oznaczało most...
2. Demon został porównany do postaci z gry League of Legends ...Yumi w naszym świecie nie miała przyjaciół więc większość życia grała w gry i oglądała anime - stąd te liczne porównania z jej strony (Yumi okazała się być no lifem ;-; xD)

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdzaił VI - (część druga) ~ Nie doceniasz samej siebie ~

Kiedy Emil wyszedł znów zrobiło mi się niedobrze. Dostałam mocnego ataku kaszlu i zwymiotowałam… Czułam się jakbym połknęła 100 igieł a one utknęły w moich płucach.
Coś mi się wydaje że ta choroba jeszcze potrawa...  - jęknęłam kładąc się do łóżka i zwijając w kłębek.


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝


Szedł w stronę najbliższego sklepu wciąż myślą o tym co jej powiedział. Nigdy wcześniej nie sądził że będzie w stanie zwierzyć się Yumi ze swojej przeszłości, właściwie to nie zamierzał zwierzać się jej z czegokolwiek. Kiedy jednak już zaczął ten temat słowa posypały się z niego same… Trudno było mu to przyznać, ale czuł się o wiele lepiej kiedy o wszystkim opowiedział Yumi.
Z drugiej strony było mu strasznie szkoda dziewczyny… był pewien że ona skończy tak samo jak on. Uwięziona na wieki w tym świecie, co gorsza przy ukochanej osoba która nawet nie pamięta kim jesteś...


Nadal pamiętał dokładnie ten dzień…
Miał wtedy 15 lat. Zawsze mówiono mu że jego ojciec pracuje za granicą i stamtąd przysyła pieniądze mamie, że bardzo ich kocha i dlatego musiał wyjechać…. ale Emil od dawna wiedział że to nie prawda. Traktowali go jak małego smarkacza i myśleli że jak tylko pozna prawdę to rozryczy się jak dziecko.
Tata miał kochankę i wyjechał z nią nie wiadomo gdzie całkowicie się od nas odcinając. Nie płacił mamie ani grosz na nasze utrzymanie. Kiedy się o tym dowiedział faktycznie płakał po nocach w ukryciu. Wstydził się łez. Jego brat nigdy nie płakał…
Nie trwało to jednak długo. Nigdy nie był przywiązany do rodziców… wiecznie zapracowani i oschli w stosunku do niego. Nie miał z nimi żadnych miłych wspomnień. Całe życie jedynie mijali się na korytarzu w wielkim, pustym, zimnym domu.
Wszystkiego czego powinien doświadczyć ze strony rodziców otrzymał od brata.
Kiedy zabrakło ojca ich matka musiała ciężko pracować aby ich utrzymać, ale i tak powoli nie dawała sobie z tym rady. Wszystko musiał robić Alek. Mama wkrótce popadła w depresje i poważnie zachorowała.
Na brata spadło wszystko… zajmowanie się mną i domem, praca, opieka nad chora matką… Emil prawie go nie widywał. Cały czas był w pracy, w szpitalu u mamy, lub na kursach prawa jazdy. Dziś po raz pierwszy od kilku dni miał wrócić do domu i to własnym samochodem o którym zawsze marzył.
W końcu spędzą chwile czasu razem.
Kiedy usłyszał kroki brata w przed pokoju od razu pobiegł do drzwi.
- ALEK! Zdałeś na prawo jazdy!? Gratuluje! Pokażesz mi jak prowadzić samochód? - zapytał głosem pełnym entuzjazmu.
- Innym razem. Musze jechać do szpitala, do mamy…
Słysząc te słowa uśmiech znowu zniknął z jego twarzy. Kiedy zobaczył wymęczonego brata z worami pod oczami które były skutkiem braku snu i przepracowania, poczuł silne wyrzuty sumienia.
- Zabierz mnie ze sobą! - poprosił z nadzieją.
- Przykro mi nie mogę. Poza tym nie powinieneś jej oglądać w takim stanie… niedługo wrócę, obiecuje…
Wierząc w słowa brata posłusznie pokiwał głową, patrząc jak Alek ponownie odjeżdża. Czuł się strasznie. Nie chciał żeby tak wspaniała osoba jak jego brat musiała tak ciężko harować. To wszystko przez tych pierdolonych dziadów! I to mają być rodzice?! Nie dość że sami nigdy się mną nie przejmowali… to wpędzili Aleka w takie kłopoty…. teraz i on nie ma czasu nawet żeby z nim pogadać.  
Usiadł na kanapie, w duchu przeklinając cały świat i czekał, czytając książkę którą polecił mu kiedyś brat. Bardzo się cieszył że Alek zdał na prawo jazdy. Zawsze marzył o własnym samochodzie, a teraz może i jego trochę poduczy.
Kiedyś ja też będę wspaniałym kierowcą!
Było mu smutno. Ale nie z powodu chorej matki w szpitalu… tylko dlatego że Alek cały czas jeździł ją odwiedzać i nie miał dla niego czasu.
- Niech mama umrze… - szepnął - i tak się mną nie przejmuje…
“niedługo wrócę, obiecuje” - słowa brata krążyły po jego głowie niczym echo...
Nie wrócił.
Już nigdy nie zobaczył swojego brata. Umarł w wypadku wracając do domu.


Rozpacz po tym zdarzeniu trwała wiele dni… tygodni, miesięcy…
Teraz naprawdę został sam.


Uśmiechnął się smutno, wspominając tamte dni. Do dziś śniło mu się to po nocach. Od dnia wypadku brata wszystko przerodziło się w piekło…


Niedługo po wypadku na jego adres zaczęły przychodzić dziwne listy z imieniem jego brata jako nadawcy. Na początku powtarzał sobie że nie powinien ich otwierać, jednak po jakimś czasie nie wytrzymał i przeczytał.
Wynikało z nich że Alexander zalegał z ogromną sumą pieniędzy które pożyczył od jakiejś nielegalnej organizacji. Nie mógł zrozumieć dlaczego mimo tak wielkiej pożyczki brat przynosił do domu tylko nędzne grosze które rzekomo wypracował.
Emil zaczął mieć wątpliwości czy cały ten czas jego brat spędził w pracy.
Nie mogąc uwierzyć próbował odrzucić od siebie te myśli… przeszukiwał jednak dokładnie rzeczy brata i znajdował w nich rzeczy takie jak: bony do kasyna, koperty z pieniędzmi, puste paczki po papierosach, a nawet narkotyki…
Czy takie rzeczy powinny zostać po osobie którą całe życie uważało się za autorytet?
Wszystko w co wierzył straciło dla niego sens.
Pustym wzrokiem patrzył jak sprawą jego brata zajmuje się policja…
Jak po dokładnym śledztwie wykazano że że Alek podczas wypadku był pijany co spowodowało wypadek…
Jak okazało się że jego brat wcale nie był tego dnia w szpitalu, u mamy…
Jak matka wyszła ze szpitala i wzruszyła rękami na całą tą sprawę…
Jak ponownie wyszła za mąż… zaszła w ciąże….
Pustym wzrokiem patrzył na niebieskooką, przyrodnią siostrę...
Nikt się już nim nie przejmował. Chcieli nawet zamknąć go w jakimś ośrodku… czy psychiatryku…
Jedyne czego chciał to ponownie porozmawiać z bratem… zapytać go o całą tą sprawę. Chciał udowodnić że nie jest winny. Chciał znów ujrzeć uśmiech brata.
Aż w końcu dano mu tą szanse…
Jak ledwo widoczne światełko w tunelu pojawiła się Gra o Zmartwychwstanie. Jak wielu ludzi położonych w tak rozpaczliwej sytuacji, Emil zawarł pakt z Szatanem, wierząc że odzyska swojego idealnego brata.


Naprawdę w to wierzył.


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝


Kiedy wrócił do domu, Yumi spała. Nie chcąc jej budzić zabrał się za gotowanie zupy. Użył tych składników jakie dostał w sklepie, więc nie była to żadna konkretna poprawa… Dodał jednak bardzo różnorodnie warzywa, więc na pewno była zdrowa. Chora Yumi potrzebowała witamin.
Oprócz tego kupił też leki w pobliskiej aptece. Nie było to jednak nic specjalnego. Opakowania były całe białe a napisy głosiły jedynie “Na kaszel.” lub “Na gorączkę.” i tak dalej… Nie było na nich składu więc równie dobrze mogły to być zwykłe cukierki, ale z doświadczenia wiedział że leki w GOZ zazwyczaj są skuteczne.


Powoli otworzyłam oczy. Od razu skrzywiłam się czując mocny ból głowy. Przekręciłam się na drugi bok i po chwili leżenia usłyszałam czyjeś kroki w kuchni.
 - Emil? - zapytałam zachrypniętym głosem, dostając dodatkowo ataku kaszlu.
Po chwili do pokoju wszedł czarnowłosy chłopak. Był lekko uśmiechnięty a w dłoniach niósł miskę z ciepłą zupą, co wywnioskowałam z unoszącej się pary.
 - Jak się czujesz? - zapytał.
 - Źle. Nie widać że ledwo podniosłam głowę? - spytałam lekko zirytowana.
 - Pytałem z grzeczności… ale doceniam szczerą odpowiedź.
Bardzo mnie to zaskoczyło. Emil najpierw pomógł mi usiąść a potem zaczął karmić zupą. Co prawda była ohydna, ale nie chciałam się czepiać…
 - Nie musisz mnie karmić… głupio się czuje…
 - Na moje oko, tak się trzęsiesz, że nie utrzymałabyś łyżki.
Musiałam przyznać mu w duchu racje. Ale nadal czułam się niezręcznie… jeszcze niedawno powiedział by coś w stylu “Cóż… sądzę że z twoim poziomem inteligencji trafienie łyżką do tej twojej brzydkiej gęby, było by zbyt skomplikowane”
Ale właściwie nie przeszkadzało mi że stał się taki bardziej.. opiekuńczy? Powinnam się cieszyć… jak wyzdrowieje to na pewno znowu się zrobi przemądrzały i nie miły. Muszę korzystać z jego dobroci puki mogę!
 - Kupiłem ci jakieś leki...
Podał mi kilka tabletek i szklankę wody do popicia.
 - Co to za tabletki? - spytałam podejrzliwe.
 - O mój boże… po prostu je połknij! Przecież ci nie dam tabletek gwałtu!
Czyżby mądrala już wrócił? - pomyślałam i posłusznie połknęłam leki.
 - Teraz powinnaś się przespać… jak już poczujesz się lepiej to pogadamy…
Ciekawe o czym chce pogadać? - zapytałam samą siebie. Opadłam głową na poduszkę i momentalnie zasnęłam.


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝


Kiedy się obudziłam czułam się znacznie lepiej. Leki musiały zacząć działać.
Wstałam i udałam się do łazienki. Poczułam ulgę biorąc szybki prysznic. Przez gorączkę cały czas lepiłam się od potu.
Kiedy wyszłam z łazienki, owinęłam się kocem i usiadłam na kanapie obok Emila.
 - To o czym chcesz pogadać?
 - Musimy postanowić co robić dalej… Nadal chcesz odzyskać Nathaniela, prawda? - zapytał niepewnym tonem.
Coś go gryzie? Jest jakiś nie swój…
 - Oczywiście że chcę! Tylko po to żyje! - opowiedziałam bez chwili wahania.
 - Tak też myślałem… przepraszam ale… czy mogę cię o coś zapytać? To będzie dość osobiste.
 - Jasne, pytaj o co chcesz…
 - Czy zastanawiałaś się kiedyś dlaczego Nathaniel tutaj jest? Dlaczego trafił do piekła? Co takie zrobił że skończył w takim miejscu?
 - To przeze mnie… - przyznałam pochylając głowę… - dzień przed jego śmiercią strasznie się pokłóciliśmy… powinnam od razu mu wybaczyć. Nie powinnam tak się na niego gniewać. Umarł w wypadku zanim mnie przeprosił. Całą noc płakałam, cierpiałam przez niego… Czy doprowadzenie drugiej osoby do cierpienia nie jest wystarczającym grzechem?  A przecież ja… tak bardzo go kocham. Był jedyną osobą która się dla mnie liczyła…
 - Eh rozumiem… uzależnienie od drugiego człowieka… ale zdajesz sobie sprawę że idealizujemy osoby które kochamy? Nikt nie jest doskonały…
 - Nathaniel był… co ja gadam… jest! Nathaniel jest wspaniałym człowiekiem! Wcale go nie idealizuje! Nie wmówisz mi że to jego wina… wszystko przeze mnie…
 - Nie zaprzeczam że był wspaniały. Nie znam go. Chciałbym zapytać jeszcze o jedno… czy mogę wiedzieć o co się pokłóciliście?
 - Zobaczyłam go z inną dziewczyną.
 - Zdradził cię?
 - Nie to nie to… tego dnia nie przyszedł po mnie do szkoły jak zawsze. A kiedy wracałam sama zobaczyłam go jak rozmawia z inną dziewczyną. Śmieli się razem i wyglądali na szczęśliwych. Nadal nie wiem kto to był… jakaś znajoma? Jego siostra? A nawet jeśli kochanka… powinnam mu wybaczyć, kto normalny by ze mną wytrzymał?! A ja zrobiłam z tego taką aferę… płakałam i krzyczałam wiele godzin… przestał odbierać… myślałam że to koniec… chciałam się zabić… kiedy nagle zadzwonił że chce się spotkać. Może chciał zerwać? A może wytłumaczyć wszystko? Zamierzałam go przeprosić mimo że to nie była moja wina. Ale już go nie zobaczyłam…
 - Uważasz że przez to nieporozumienie trafił do piekła?
 - To była moja wina!
 -  Dobrze… dziękuję że mi się zwierzyłaś. Powiem ci jedno… Masz niskie poczucie własnej wartości! Ciągle traktujesz siebie jak nic nie znaczącego śmiecia, a jego ja bóstwo! Nie możesz siebie tak traktować… Nie doceniasz się. To bardzo źle.
Zapadła cisza. W tym co mówił Emil faktycznie było trochę racji… ale dużo łatwiej było mi zwalać wine za wszystko na samą siebie…. zawsze tak robiłam. Jak miałam uważać że coś znacze skoro całe życie wszyscy mnie odtrącali? Kochałam Nathaniela, ale nigdy nie ośmieliłam się twierdzić że on kocha mnie. Byłam pewna, że on jedynie się nade mną lituje… ale pogodziłam się z tym.
 - Może masz racje… to jaki mamy plan?
 - Eh… najpierw musisz wyzdrowieć!
 - Tak jest! - potwierdziłam szczerząc zęby - od tych twoich ohydnych zupek na pewno szybko mi pójdzie!
 - Masz czelność krytykować moją kuchnie!? Jeszcze jedno słowo, a sama będziesz sobie gotować!
Roześmialiśmy się.
Naprawdę bardzo go polubiłam. Czyżbym znalazła pierwszego od dawna… przyjaciela?
 - Emil?
 - Tak?
 - A powiedz mi… lubisz mnie?
 - Można tak powiedzieć…
 - Jesteśmy przyjaciółmi?!
 - A co ty tak nagle?? - zapytał podejrzliwie - Jeśli tak uważasz to jesteśmy…
 - Dziękuje! - powiedziałam uśmiechając się promiennie i pociągając czerwonym od kataru nosem. Przytuliłam się do niego mocno - Tak się ciesze! Dawno nie miałam przyjaciela!
 - Heh… a ja to chyba nigdy… - przyznał również mnie obejmując.
 - OK! - krzyknęłam zrywając się na nogi - Niech teraz reszta graczy drży ze strachu przed potęgą nasze przyjaźni! Skopiemy im dupska i odzyskamy Nathaniela! Jeszcze to wygramy! Zobaczysz!
 - Czy ty przypadkiem aby nie przesadzasz? - zapytał śmiejąc się.
 - Wcale że nie! - odpowiedziałam szczęśliwa skacząc po kanapie.
Ehh… coś mi się wydaje że robi się ciekawie - pomyślał Emil łapiąc mnie i siłą kładąc do łóżka.
 - Powariowała?! To teraz spać!
 - Tak jest!


✝~ ⁕✢ ~࿇~ ✢⁕ ~✝

Od Autora:
Ja to jednak jestem leniem. Zawsze byłam i będę. Ehh... ;-;
Nie dość że to połówka rozdziału to napisałam ją dopiero po dwóch tygodniach...
Troszkę rozwinęłam wspomnienia z dnia śmierdzi Aleka. Niby zwykły nauczyciel matmy, a całkiem ciekawa postać z niego wyszła...
Nie wiem czy ktoś zauważył, ale w zakładce "Spis rozdziałów" wszystkie notki (poza prologiem) do tej pory były "sagą?" pierwszą którą zatytułowałam "Przewodnik" - W pierwszym rozdziale Yumi poznała Emila, a w szóstym zostali przyjaciółmi :) Tak więc od następnego rozdziału zaczyna się nowa saga... Taki podział ułatwia mi pisanie ;) Właściwie nic on nie znaczy ;)
Oprócz tego zmieniłam swoją nazwę z "Anastazja -chan" na "Ana Szarlotka" :D kocham szarlotkę <3 Mam profil na Facebooku o tej samej nawie, więc jeśli ktoś chciałby ze mną pogadać to śmiało można mnie dodać do znajomych xD
Ale się rozpisałam o.O
Przepraszam ze błędy (i obiecuje jakąś akcje w następnym rozdziale, bo ten był po całości przegadany) ;-;

WESOŁYCH MIKOŁAJEK <3 :3
Hope Land of Grafic